środa, 13 sierpnia 2008

10 miejsc, których już nie ma, a spokojnie mogłyby być

  1. Barek Garek. Obecnie: biblioteka publiczna.

Ci co wiedzą, pamiętają. Ci co nie pamiętają, są usprawiedliwieni. Ci co nie znają, nie zrozumieją.

  1. Browary Warszawskie. Obecnie: plac budowy apartamentowego molocha.

Tak musiało się stać, ale nie tak miało być. Unikalne piwnice, grubo ponad 100 lat tradycji, legendarny sklepik, opowieści dyrektora Salwy... To se ne vrati. I jak można pić Królewskie warzone w Warce???

  1. Ugory/łąki pomiędzy Findera a Lasem Kabackim. Obecnie: tereny zabudowane blokami mieszkalnymi, ul. Findera zmieniła się w Pileckiego, powstałe przedłużenie Płaskowickiej odgradza teren od przedpola lasu.

Nie było tam nic ciekawego. Żadnych pomników przyrody, ciekawostek krajobrazowych, siedlisk rzadkiego ptactwa (tu akurat nie jestem pewien). Było świetne miejsce do spacerów z psem, do joggingu i półlegalnych jeszcze wówczas inhalacji.

  1. Pewien szeregowy dom jednorodzinny przy Nowoursynowskiej. Obecnie: szeregowy dom jednorodzinny przy Nowoursynowskiej

Zmienili się właściciele, pamięć o zylionie imprez/imprezek/nasiadówek oraz kąpielówkach Mitcha pozostanie na zawsze.

  1. Karczma Warszawska.Obecnie: dawno tamtędy już nie przechodziłem, sprawdzę podczas kolejnego spaceru Mokotowską. 13.10.2008. byłem - załamka, pustostan czekający jak cała kamienica na remont

Jeden z ostatnich reliktów peerelowskiej (choć wg. specjalistów tradycja tego miejsca sięgała czasów carskich) gastronomii i garmażerii. Szyld słynny z wódki i zakąski. Obecnie wódki niby w bród, zakąski też się niezłe trafiają na mieście (jak w końcu ruszę w tango i wyląduję w Bistro, to się ustosunkuję) – ale takiego klimatu już nie ma.

  1. Kino Wars. Obecnie: chgw

Jesień 1994. WFF. Czekamy w pustej jeszcze zupełnie sali na pokaz „Faraway, so close” Wendersa. W przypływie twórczego szału inscenizuję inscenizację słynnej sceny z „Północ – Północny zachód” Hitchcocka widzianą kilka dni wcześniej w „Arizona Dream”. Energiczny pad na scenę przed ekranem. Jest pięknie.
Robi się ciemno. Sala już prawie pełna. – Przepraszam, czy to pan skakał po scenie? – pyta szczupły facet w marynarce, za którego plecami czai się potężny długowłosy niedźwiedź. – Ja.
- Zepsuł pan synchronizator tekstu. Poprosimy o przeniesienie się na balkon. Więcej pan już do tego kina nie wejdzie. Wiesiu, zapamiętałeś pana?
Niedźwiedź mruknął potakująco.
Tak właśnie poznałem Stefana Laudyna, dyrektora Warszawskiego Festiwalu Filmowego. Respekt.
PS. Synchronizator w końcu ruszył.

  1. Szlak orlich gniazd nad Wisłą.Obecnie: szlak istnieje w przetrzebionej postaci – żeby pokonać niektóre odcinki potrzeba dużego talentu w nogach i samozaparcia.

Piwo w plenerze smakuje najlepiej.

  1. Viking Pub przy Mazowieckiej. Obecnie: jakaś trendy dyskoteka (Enklawa??)

Dużo stołów (w tym jeden do snookera), rzutki, dostępne piwo i kanciapa „bilardowego” w ustawionym w kącie starym Renault 5 bodajże. Przynajmniej było gdzie zagrać.

  1. Rhisome. Obecnie: Lolek

Jedne z pierwszych imprez techno w stolicy, wjazd 2 złote i złota młodzież z całej Warszawy bawiąca się do upadłego. Powiew nowości, świeżości – po prostu dobra faza.

  1. Taco bell. Obecnie: sektory żarłodajni zajęte przez Pizza Hut i KFC.
Meksykańskie żarcie w taśmowym wydaniu nie przebiło się u nas. Niby nic, ale frytki z sosem serowym i chili pamiętam do tej pory.

Brak komentarzy: